Magnum Opus - Fullmetal alchemist pbf
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.


.
 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 This I want to believe implicitly: Man was born for love and revolution.

Go down 
2 posters
AutorWiadomość
Elliott Ashley
BŁAZEN

Elliott Ashley


Liczba postów : 71
Join date : 11/08/2016

This I want to believe implicitly: Man was born for love and revolution. Empty
PisanieTemat: This I want to believe implicitly: Man was born for love and revolution.   This I want to believe implicitly: Man was born for love and revolution. Icon_minitimeCzw Sie 11, 2016 3:16 pm








Imię i nazwisko:
Elliott Ashley

Wiek:
31 lat, urodzony 3. grudnia roku 1968

Pochodzenie:
Creta

Miejsce zamieszkania:
Brak stałego, podróżuje po świecie, co jakiś czas wracając do ojczyzny, gdzie ma niewielkie mieszkanko.

Grupa:
Cyrk Wonderlust

Ranga:
Błazen

Charakter:
Jaki przymiotnik najlepiej opisuje Elliego? Czy jest to “radosny”, “beztroski”, “uroczy”, “niebezpieczny”, “szalony”? Sam rozmówca będzie musiał o tym zdecydować. Jedno jest jednak pewne - gdy tylko do niego zagadasz, odpowie ci wesoło, z uśmiechem na ustach i przemiłym tonem. Taki już jest, zmienić się nie umie ani nie czuje potrzeby do tego. Nie by nigdy smutku nie odczuwał - czasem go okazuje, acz w tak teatralny sposób, że ciężko wziąć go na poważnie. O, to kolejny epitet, jakim można określić jego osobowość: “teatralny”. Wiele jego reakcji wydaje się przesadzonych, nie szczędzi egzaltacji, jest nią wręcz przesiąknięty. Nie żeby była ona pozorowana - po prostu jako specyficzny człowiek przeżywa wszystko dużo silniej niż inni. A jednocześnie wcale niekoniecznie. Czemu? A bo jego moralność jest dość spaczona i odbija się to na jego systemie wartości. Potrafi rozpaczać i uronić łzę na widok stłuczonej kostki przypadkowej osoby, a nawet mięsień twarzy mu nie drgnie, gdy jego bliski zostanie przebity sztyletem. Zdecydowanie nie można go nazwać zrównoważonym psychicznie - nigdy nie wiesz, jak zareaguje na daną sytuację. Poza tym zewnętrzne odczucia wcale nie muszą wpływać na jego działania; choć posmutnieje, gdy dostanie zlecenie na piękną damę, jakiekolwiek próby wywołania wyrzutów sumienia czy przemówienia do niego i poruszenia w nim iskry miłosierdzia i tak spełzną na niczym.
Mimo to nie jest przecież taki zły, jak go malują, czyż nie? W sumie nawet mimo owych specyficznych zachowań czy braku wrażliwości ciężko wziąć go za złego. Po dłuższej rozmowie dochodzi się po prostu do wniosku, że choć w pewnych kwestiach jest jak najbardziej dorosły, to w innych nadal ma umysł dziecka, dość naiwnego, ale też i radosnego, potrafiącego dziwić się i fascynować najdrobniejszymi rzeczami. Nie tyle, że stracił moralność - on jej jeszcze nie wykształcił i raczej już tego nie zrobi, bo taki świat, jaki widzi obecnie, jak najbardziej mu odpowiada. Nie wstydzi się ukazywać tej niewinnej, uroczej części siebie. Z równą swobodą może mówić o pogodzie, dorosłych sprawach, wbijaniu komuś noża w oko czy niespotkanym wcześniej gatunku motyla. Gdy czegoś nie rozumie, najzwyczajniej w świecie spyta, nie bacząc na wytrzeszczone ze zdziwienia oczy rozmówców. A że nie rozumie wielu rzeczy, często może to się zdarzyć. Takt nie jest jego dobrą stroną, abstrakcja sprawia problemy, dwuznaczności choć sam robi, u innych często nie wyłapuje, więc gdy czegoś się od niego chce, należy wyraźnie mu to przeliterować i modlić się, by nie zapomniał o połowie naszych słów. Z drugiej strony zdarzają mu się przebłyski dojrzałości i gdy zacznie nad jakąś sprawą dumać, jest w stanie wyciągnąć naprawdę normalne wnioski. Miewa w końcu swoje dobre dni i na swój własny sposób jest dość sprytny, umie stosować najróżniejsze metody, by uzyskać, czego pragnie. Po prostu owa wnikliwość i błyskotliwość są dość wybiórcze i raczej niestałe, przeplatając się z dziecięcą naiwnością.
Jak wspomniano, można określić go jako duże dziecko. Przez to, ową ciekawość i brak skrępowań wydaje się być czysty i niewinny niczym kilkulatek, ale pamiętajcie, pozory mylą. W końcu dzieci też bywają potworami, czyż nie? Uproszczona mentalność i brak zawiłości umysłu pojawiających się z wiekiem sprawia, że odróżnianie dobra od zła nie jest jego dobrą stroną, a choć zna ogólnie przyjęte wartości określane choćby przez prawo, nie zwykł ich przestrzegać. W końcu pracuje on dla mafii, zdarzało mu się zajmować dokładnie wszystkim, od drobnych szmuglerstw, po handel żywym towarem. Pomyślałby kto, że wywołane jest to jego lojalnością i po części miałby on rację. Mimo wszystko Elliott poczuwa się do bycia częścią Cyrku, nie kwestionuje tamtejszych rozkazów. Ale też ciężko u takiego lekkoducha o wielkie przywiązanie do czegokolwiek. W pewnym sensie jest idealnym materiałem na podwójnego szpiega, bo w końcu takich roztrzepańców i tak nikt nie podejrzewa. Inna sprawa, że pewnie zostawiłby tajne dokumenty na wierzchu i o nich zapomniał. Powierzenie mu jakiejkolwiek poważnej sprawy łączy się ze sporym ryzykiem, bo bez względu na jej wagę, potraktuje ją identycznie jak inne. Starać się będzie, a jak wyjdzie, to już zobaczymy.
Lubi przebywać w tłumie, choć nie cierpi na samotność. Skoro jednak może korzystać ze sposobności spotkania z ludźmi, czemu tego nie zrobić? Właśnie, ludzie. Generalnie Elli jest człowiekiem, którego ciężko znielubić - zawsze pozytywny, uśmiechnięty i radosny. Co najwyżej jego podejście i bezpośredniość może irytować, tak samo jak dążenie do bliskości fizycznej z niemal każdym rozmówcą. Nie przejmuje się złymi słowami innych, za to bardzo lubi spijać z ich ust pochwały i komplementy. W relacjach międzyludzkich jest beztroski, promienny i urzekający jak zawsze. Jest tylko jedno ale. Choć podróżuje wiele i większość jego relacji jest przelotna, zdarza się, że kogoś polubi szczególnie mocno i przywiąże się do jakiejś osoby. A wtedy, jeśli myśli ona o zerwaniu stosunków, lepiej niech zmienia nazwisko i ucieka na drugi koniec globu. Wobec najbliższych Elli potrafi być niezwykle wręcz zaborczy, co jest dość eleganckim eufemizmem stwierdzenia, że najzwyczajniej w świecie ma w sobie wiele z yandere. Gotów sobie i innym wyrządzić krzywdę, byleby relacja została zachowana a bliska osoba się tak nie oddalała. A jego twarz w podobnych okolicznościach wyraża więcej niż tysiąc słów. Okrutny również potrafi być bez żadnych skrupułów. Owa część jego osobowości ma też dobre strony, bo ważne osoby będzie bronił aż do ostatniej obnażonej kostki… jego wrogów, rzecz jasna. Zniszczy wszystkich z uśmiechem na ustach.
Mimo wszystko ta jego twarz nie ukazuje się zbyt często - dużo częściej jest zwyczajnym roztrzepanym lekkoduchem z permanentnym uśmiechem na twarzy. Dodatkowo jest otwarty i szczery aż do bólu, ale nie ma co się obawiać, że zjedzie was od góry do dołu - jest raczej skłonny zauważać same dobre cechy ludzi, we wszystkim znajduje dobre strony i jakiś promyk światła. “We wszystkim” jest tu dość dosłowne. W sobie więc również. Jest jak najbardziej świadom swoich zalet - zarówno uroku osobistego, którego nieraz używa we własnych celach, jak i silnych aspektów swojej osobowości. Zna samego siebie na wylot. I widząc głównie pozytywy, ma skłonności narcystyczne, choć stricte narcyzem ciężko go nazwać. Ale pewność siebie go nie opuszcza, nie zdarza mu się w siebie nie wierzyć i mówić sobie, że coś mu nie wyjdzie. Prędzej porwie się z motyką na słońce a z porażki zacznie się śmiać, niż z czegoś zrezygnuje. Czy jest więc wytrwały? Póki coś go interesuje, to owszem, wystarczy jednak, że się znudzi, a już rezygnuje, nie widząc sensu w ciągnięciu nudnej czynności.
Podsumowując? nieco psychołkowaty hedonista do waszych usług.

Wygląd:
Jakby ktoś chciał umiejscowić Elliotta w jakiejś skali, pod względem wzrostu wylądowałby w wysokich, acz nie do przesady. Jego metr osiemdziesiąt siedem dają mu przewagę wzrostu nad wieloma ludźmi, acz nadal spotyka wyższych od siebie. Poza tym sylwetkę ma zdecydowanie szczupłą, acz mocno wysportowaną, szczególnie rozwinięte są jego mięśnie wewnętrzne - muszą być, gdy pracował i nieraz nadal pracuje jako gimnastyk, wykonując najprzeróżniejsze akrobacje i sztuczki. Długie kończyny, wąskie biodra i nie tak szerokie barki jak u większości mężczyzn jeszcze bardziej wpływają na obraz zdrowego, szczupłego, pracującego fizycznie człowieka. Gdy zdejmie koszulę, na torsie widać miłe dla oka mięśnie, czy to na brzuchu, czy barkach czy ramionach. Mógłby startować do klubu lekkoatletycznego, jakby miał ochotę. Ale nie ma.
Co do jego rysów, można powiedzieć, że należą zdecydowanie do urodziwych. Nawet ciężko go nazwać przystojnym, bo bardziej pasuje do niego choćby takie określenie jak śliczny czy ładny. Ma nieco zniewieściałą urodę, łagodne linie rzeźbią jego oblicze. Dość ostry podbródek wieńczący niedużą twarz w kształcie serca, wysokie kości policzkowe, odrobinę wysunięta szczęka oraz nieco wysokie czoło nie są czymś typowym dla mężczyzny w jego wieku. Poza tym na wargach o ładnych proporcjach w stosunku do reszty twarzy niemal zawsze można zobaczyć błąkający się tam uśmiech. Nos ma drobny i odrobinę szpiczasty, oczy natomiast uznawane są za dość duże, choć nie widać tak tego, gdy patrzy spod przymrużonych powiek na rozmówcę. Tęczówki o barwie mlecznej czekolady błyskają zazwyczaj radosnymi iskierkami. Nad nimi delikatne łuki wąskich brwi dopełniają obrazu i wieńczą to radosne, zwykle mało poważne oblicze. Jednak dzięki swej urodzie zdecydowanie można powiedzieć, że ma powodzenie i to nie tylko u płci pięknej. Zresztą i przez gładką, jedwabistą cerę bez żadnych zmarszczek, i przez wieczną beztroskę i wesoły uśmiech zazwyczaj biorą go za młodszego, niż jest w rzeczywistości. Choć z drugiej strony na małolata zdecydowanie nie wygląda - ot, młody wesołek, którego wiek ciężko jest dokładnie określić.
Włosy nie należą ani do długich, ani do krótkich. Kosmyki nie sięgają nawet linii jego żuchwy, jednak zdecydowanie mają koło dziesięciu, piętnastu centymetrów. Poza tym ma grzywkę zakrywającą jego wysokie czoło, opadającą między oczy. Co do barwy włosów, jest ona ciemnobrązowa, dość jednolita, choć pod słońce można dostrzec jakieś jaśniejsze kosmyki, ale ciężko stwierdzić, czy nie jest to gra światła. Ponadto jego czupryna jest lekko falowana - naturalnie, rzecz jasna, nic z nią nie robi, by osiągnąć taki efekt. Nie przeszkadza mu to, natomiast nadaje bardziej niewinnego wglądu, bo loki dodają jedynie uroku jego twarzyczce.
Co do jego ubioru, nie jest on bardzo różnorodny. Zazwyczaj pokazuje się w beżowym płaszczu do pół-łydek, często rozpiętym, spod którego ukazuje się ciemnobrązowa kamizelka zarzuconą na białą koszulę, którą jednak zamiast krawata w kołnierzu spina sznurek zaciśnięty złotą klamrą z pięknym, zielonym kamieniem w niej osadzonym. Nosi też jasne, kremowe i niemal białe spodnie, dość wąskie, choć na tyle luźne, by nie zawadzać, oraz ciemne, eleganckie buty. Generalnie preferuje eleganckie stroje, chociaż zawsze dba, by były również funkcjonalne i wygodne. Czasem lubi zakładać na siebie kimona w stylu mieszkańców Xing, jednak robi to jedynie od czasu do czasu, na przykład gdy chce się kamuflować i udawać obcokrajowca. Co jednak nieco od normalności odstaje, to bandaże owijające jego szyję i ramiona aż po nadgarstki. Nosi je praktycznie zawsze, choć nie ma tam żadnych blizn ani niczego, co chciałby zakrywać.

Historia:
Można by rzec, że Elliott od małego był skazany na skończenie jako osobnik spod ciemnej gwiazdy. Gdy matka zmarła przy porodzie, został mu tylko ojciec, który średnio sprawdzał się w roli opiekuna małego szkraba. Wielokrotnie podrzucał dzieciaka do rodzin znajomych, twierdząc, że ich żony z pewnością więcej niż on wiedzą o wychowywaniu dzieci. A że znajomych miał bardzo różnych, i sam Elli od zawsze obracał się w różnorodnym towarzystwie. A jako że pan Ashley miał rękę do niezbyt czystych interesów, to i w takim otoczeniu znajdował znajomych. W rezultacie Elliott dowiadywał się od znajomych i ich rodziców nie jak czytać, bawić się w chowanego czy jeździć na rolkach, ale jak strzelać z broni, wdrapywać się na dachy domów i po nich się poruszać, jak niezauważenie kraść. Nie był zbytnio przywiązany do ojca, choć i nie czuł do niego większej niechęci. Po prostu traktował go jak osobę, pod której dachem śpi. Dlatego też nawet niespecjalnie się buntował, gdy zaraz po dziesiątych urodzinach mężczyzna oznajmił mu, że ma iść razem z dwoma nieznajomymi w zabawnych, pstrokatych strojach. Nie wiedział wtedy, że został właśnie sprzedany, że ojciec swój dług u Cyrku Wonderlust postanowił spłacić własnym synem, zręcznym, którego mogli wyszkolić jako jednego ze swoich. Bez słowa sprzeciwu, traktując to jak niezwykłą przygodę, ruszył w trasę wraz z nową “rodziną”, by nigdy więcej nie odwiedzić rodzinnego miasteczka i nie zobaczyć jedynego żyjącego rodzica.
W Cyrku jego już nie takie złe umiejętności zaczęto dopracowywać. Treningi traktował jako zabawę, dzięki której więcej umiał. Tu dopiero nauczono go czytania, choć głównie skupiano się na umiejętnościach fizycznych. Uznając, że zmysł równowagi chłopca jest nadzwyczaj rozwinięty, zaczęto szkolić go w gimnastyce i akrobatyce, co sprawiało mu niemałą frajdę. Zwinne dłonie, lepkie przez życie w dużej mierze na ulicy, potrafiły wykonać większość iluzjonistycznych sztuczek. Rzucanie nożami po kilku miesiącach nie sprawiało już żadnych trudności. Nikt też nie kłopotał się z pracą nad jego kodeksem moralnym, wręcz przeciwnie, przez świadectwo wszelkich potwornych rzeczy zatrzymało się ono na niewinnej, dziecięcej radości zarówno gdy patrzył na pierwsze w roku kwiatki, czy na mordowanie dzieci. Czy to dla zdrowia jego psychiki schował takie uczucia jak współczucie w podświadomości, czy najzwyczajniej w świecie ich nie wykształcił, nikt nie wie. Nawet on sam. W każdym razie najpierw jako obserwator lub pomocnik, a później samodzielny nastolatek zaczął pracować dla Wonderlust. Pierwszy raz pozbawił życia innego człowieka, gdy miał piętnaście lat. Jego robota była o tyle ułatwiona, że nikt nie podejrzewa wesołego, urokliwego nastolatka o złe zamiary, z łatwością więc zbliżał się do ofiar. Rzecz jasna inne zadania wykonywał z równą beztroską, a niejedne były potworniejsze od zwykłych zabójstw, choć trafiały się również niewinne zbieranie informacji czy przewożenie towarów do wszelakich pośredników. Podróżował po większej części znanego mu świata i bezustannie od dwudziestu lat jest jednym z członków Cyrku.

Umiejętność specjalna:
Brak, dość zwykły to gość, ni to alchemii, ni danchemii nie tykał w swym życiu. W zwierzaka też się nie zmienia, chyba że mentalnie, acz umiejętność to żadna.

Umiejętności:
+ bycie akrobatą wymaga rozwiniętych mięśni, przez co mimo braku wielkiej muskulatury jest silnym człowiekiem - dzięki temu też radzi siebie świetnie z wysokościami, chodzeniem po linie, skakaniem po dachach, jest też zwinny i szybki, a refleks nadzwyczaj dobry
+ zdolny manipulant, tym lepszy, że gdy wczuje się w rolę, gra staje się częścią jego, przez co staje się nadzwyczaj przekonujący - w końcu nieraz zaczyna naprawdę wierzyć w to, co mówi; potrafi wywołać w sobie na zawołanie niemal każdą skrajną emocję
+ co jak co, ale bić się umie; zarówno wręcz, gdzie korzysta bardziej ze zwinności i sprytu, choć siły mu nie brak, ale również bronią, przy czym posługuje się głównie nożami, którymi również miota, a celność ma bardzo dobrą - nieco gorszą, gdy idzie o broń palną, ale skierować broń w odpowiednią stronę i pociągnąć za cyngiel też umie
+ iluzje wyglądają bardzo ładnie, ale sztuczki polegające głównie na odwracaniu uwagi przydają się w najróżniejszych przypadkach, tak samo jak zwinne palce do tychże sztuczek potrzebnych, więc zwinięcie czegoś ukradkiem z kieszeni przechodniów nie jest problemem

Słabości:
- bardzo roztrzepany, zapomina o mniej lub bardziej ważnych rzeczach, poza tym odbija się to też na jego postrzeganiu świata; potrafi być tak pogrążony we własnych myślach, że przechodzi koło wołającego go tłumu tańczącego salsę zupełnie go nie zauważając
- owo roztrzepanie ma też efekty w notorycznym włażeniu na drogę bez patrzenia, co nieraz kończyło się w szpitalu - do wypadków ma prawdziwy talent, raz nawet wlazł na tory, zupełnie nie zauważając ruszającego ze stacji pociągu, który wyhamować na czas nie zdążył
- takt, ogłada i wychowanie są mu obce niczym najdalsze krainy i czy to specjalnie, czy często nawet nie zdając sobie z tego sprawy zdarza mu się palnąć coś przyprawiającego innych o opadnięte szczęki, facepalmy i chęć schowania się dwa metry pod ziemią
- jego przygody w kuchni kończą się bardzo ale to bardzo źle; i dla samego pomieszczenia, czy potraw, których lepiej kijem nie tykać, czy ludzi znajdujących się w pobliżu
- choć głupi nie jest, do inteligentów też ciężko go zaliczyć; książek raczej unika, języków obcych niemal nie zna poza używanym w Amestris, w którym przebywa często od lat, choć i tu na pewno słychać, że pochodzi spoza kraju; generalnie łatwo go zaskoczyć czymś, co wyedukowany dorosły człowiek powinien wiedzieć
- mimo wieku jest bardzo naiwny, często bezpodstawnie wierzy przechodniom i nie jest mistrzem w wykrywaniem oszustw, więc łatwo go nabrać nawet na głupie dziecinne sztuczki
- psychika dziecka ma też odbicie w podejściu do własności; co jest jego, nikt inny nie ma prawa dotknąć, przez co staje się zaborczy i… tak, w ludziach też ma to swoje odbicie
- a choć sam u innych tego nie znosi, sam dość łatwo się nudzi i szybko odpuszcza, idąc dalej i szukając nowych wrażeń

Ekwipunek:
* sporo noży poukrywanych w skrytkach w ubraniu - dobrze wyważone i idealne do rzucania
* rekwizyty do sztuczek ulicznych takie jak kwiatki, monety, chusty, bomby dymne, szczegóły okryte tajemnicą zawodową
* komplet wytrychów, bo proste zamki to złamie
* portfel z lewymi dokumentami i pieniędzmi już prawdziwymi

Pozostałe informacje:
& ma kota o sierści tak stalowo-siwej, że wpadającej w niebieski, o pięknych, zawsze szeroko otworzonych, zielonych oczach - niektórych niepokoi widok tego stworzenia, ale sam Elli je uwielbia, ze wzajemnością zresztą, bo wszędzie się za nim wlecze
& w ogóle miłością obdarza wszystkie zwierzęta chodzące po ziemi - kocha głaskać wszystko, co się rusza, a że zwierzęta przyjmują to lepiej niż ludzie, na nich to głównie praktykuje
& uwielbia nocne spacery, nieraz można go dostrzec o trzeciej czy czwartej rano, jak przechadza się po wyludnionych uliczkach
& ma lewe prawo jazdy i umie prowadzić, ale patrząc po jego umiejętności skupienia, wsiąść do kierowanego przez niego pojazdu to strach trochę
& nie pytajcie o jego orientację, bo gotów przylepić się do wszystkiego, co uzna za interesujące bądź urocze
& miał już połamanych naście kości, wstrząśnienie mózgu, bez liku szwów, pracownicy kilku szpitali już go pamięta - przechodzić przez jezdnie nadal nie umie
& Omnimegagigantocofaczotron <3


Ostatnio zmieniony przez Elliott Ashley dnia Nie Gru 04, 2016 6:13 pm, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry Go down
Aleksiej Woronin
LISI ALCHEMIK




Liczba postów : 171
Join date : 11/08/2016
Motto : I want nothing anymore but simplicity, quiet, murmurs and order.

This I want to believe implicitly: Man was born for love and revolution. Empty
PisanieTemat: Re: This I want to believe implicitly: Man was born for love and revolution.   This I want to believe implicitly: Man was born for love and revolution. Icon_minitimeCzw Sie 11, 2016 3:28 pm

*chciał powiedzieć "umrzyj", ale wie, że to zrobi* *chciał powiedzieć "spłoń", ale to też praktykował* *chciał kazać mu iść do piekła, ale tam był* ... *macha kartką z napisem "Akcept, deklu"*

Powrót do góry Go down
 
This I want to believe implicitly: Man was born for love and revolution.
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Magnum Opus - Fullmetal alchemist pbf :: Kartoteka :: Zaakceptowane-
Skocz do: