Magnum Opus - Fullmetal alchemist pbf
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.


.
 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Johannes Wolfberg

Go down 
2 posters
AutorWiadomość
Johannes Wolfberg
WIETRZNY ALCHEMIK

Johannes Wolfberg


Liczba postów : 39
Join date : 16/09/2016
Motto : Ludzie to kretyni

Johannes Wolfberg Empty
PisanieTemat: Johannes Wolfberg   Johannes Wolfberg Icon_minitimeNie Wrz 18, 2016 11:59 pm

Johannes Wolfberg ENLGMdz
Imię i nazwisko: Johannes Wilhelm Wolfberg
Wiek: 22 lata
Pochodzenie: Amestris
Miejsce zamieszkania: East
Grupa: Państwowy Alchemik
Ranga:
Ze względu na swoje zdolności alchemiczne, ludzie często nazywają go "Wietrznym Alchemikiem" lub "Gazowym Alchemikiem".
Charakter:
Johannes to postać pełna skrajności. Z jednej strony optymistyczny i dobrze nastawiony do życia, z drugiej zaś uparty, agresywny mizantrop. W zależności od osoby i obyczajów...
Zacznijmy jednak od początku. Jak już uda wam się zobaczyć w tłumie osobę Johannesa, to ten pewnie będzie się zachowywać standardowo, nic nadzwyczajnego. Ot, kolejny mieszkaniec East, próbujący sobie poradzić w tych czasach i nie popaść w konflikt z milicją oraz wojskiem, które oskarża się o dosłownie wszystko. Jak się z nim rozmawia, tym bardziej ten obraz przybiera na sile, choć trzeba dodać jeszcze o tym, że dochodzi do tego nuta optymizmu i lekkiej nieśmiałości, bo rzadko kiedy sam podchodzi do ludzi "ot tak", chyba że ma do nich jakiś interes lub sprawę. Stara się być radosny, uśmiechać się, wyglądać na takiego szczęśliwego człowieka...
...Ale należy dodać tutaj słowo "Wyglądać", bowiem ta radosna strona jest jedynie maską. Johannes to tak naprawdę uparty, pewny siebie i nie znoszący sprzeciwu mizantrop, który uznaje całą ludzkość (w tym i siebie!) za zgraję niedouczonych kretynów. Jednakże, on jest lepszy od tej “reszty”. Jest arogancki i wywyższa się na każdym kroku, bo jako jeden z niewielu zdał sobie sprawę z tego jaka ludzkość jest paskudna, i przynajmniej stara się zmazać część tego "brudu", podczas gdy reszta tkwi w nim po szyję. To też wyjaśnia jego rzekomą nieśmiałość, bo tak naprawdę po prostu ludzi się brzydzi. Stąd też nic dziwnego, że swe "prawdziwe ja" zachowuje dla siebie. Wychodzi czasem na zewnątrz, to prawda. Głównie w sytuacjach kryzysowych. Ale jeżeli może, zachowuje swoją "maskę" by po prostu móc załatwić różne sprawy i nie robić sobie zbędnych problemów
Jak się można domyśleć, obie te sekcje osobowości mają jednak pewną cechę wspólną. Inteligencję. Zarówno w wesołej jak i mizantropicznej wersji uchodzi za człowieka inteligentnego oraz oczytanego, którym zresztą jest... I to w zasadzie jedyne co je łączy.
Wygląd:
Najlepiej jego wygląd będzie zdefiniować w ten sposób, że stara się nie wyróżniać z tłumu… Choć różnie z tym bywa ze względu na barwę oczu i całkiem długie włosy, aczkolwiek przez większość czasu mu się to udaje.
Przede wszystkim, wzrostem się nie wyróżnia. Jego dosyć przeciętne 176 cm i szczupła budowa ciała nie czyni go jakimś wyjątkowym okazem w rodzinnych stronach. Nie jest też zbytnio umięśniony ani sprawny fizycznie, ot, przeciętniak… Co innego jeżeli chodzi o detale. Tutaj zaczynają się schody, a zacznijmy od włosów. Kruczoczarne, sięgające za łopatki kłaki nie są zbyt popularne, chyba że jest się kryminalistą, menelem lub po prostu ma się gdzieś jak się wygląda. Bynajmniej Johannes do takich osób nie należy, bo jest nienotowany (Jeszcze…), ma dom i nie chleje jak porąbany oraz dba o swój wygląd. Kolejną wyróżniającą cechą są oczy, koloru karmazynowej czerwieni, które zawsze mają ten błysk bystrości, arogancji lub też po prostu wyższości, ciężko dokładnie zinterpretować co. Jednakże, coś w tym spojrzeniu jest. Jakby właściciel tych oczu szydził sobie z całej reszty za pomocą swej maski i nawet w pogardzie ją lekko odsłaniał, by co uważniejsi spostrzegli jego szyderczy uśmiech.
A co do uśmiechu, ten ma istną gamę wyrażanych uczuć. Od zwykłej, młodzieńczej radości, przez arogancję, aż po samozadowolenie i pogardę. Tak, dużo w Johannesie pogardy. Jest to skrzętnie ukryte, jednak na tyle widoczne, by można było ją spostrzec jako coś niepokojącego lub lekko odpychającego. Dziwną skrajność, która wręcz przeraża swą surrealistycznością… Widać to chociażby w jego twarzy, mającej częściowo wojskowe i częściowo szlacheckie rysy. Trudno zdecydować która strona przeważa.
Ubiór także jest całkiem specyficzny, bowiem osobnik ten rzadko kiedy bywa w mundurze. Tylko jak mu się chce lub musi. Głównie chodzi jak w miarę zamożny, aczkolwiek nie przesadnie, osobnik klasy średniej i na takiego się prezentuje. Czasami goszcząca na jego głowie fedora, okulary, których tak naprawdę nie potrzebuje, płaszcz, marynarka, kamizelka, krawat, koszula, eleganckie spodnie i buty, wszystko utrzymane w stonowanych aczkolwiek wyrafinowanych kolorach.
Historia:
Johannes Wilhelm Wolfberg urodził się w jednym z miast regionu East, w rodzinie o głęboko zakorzenionych wojskowych tradycjach. Jego ojciec jest w wojsku, jego dziadek był w wojsku, pradziadek, prapradziadek i można tak wymieniać do znudzenia. Był najmłodszym z czwórki synów państwa Wolfbergów, Adolfa i Ewy.
Jak zapewne można się było domyśleć, ojciec był oficerem w wojsku, a matka opiekowała się domem. Warunki, ze względu na dobrą płacę ojca, były całkiem niezłe, więc nie było teoretycznie na co narzekać… Poza faktem, że ojciec rzadko bywał w domu i Johannes był rodzinną “Czarną Owcą”. Problemy zaczęły się już od pierwszych lat jego życia, kiedy to dużo chorował i zajmował dużo uwagi matki, która miała jeszcze trójkę dzieciaków do opiekowania się. Gdy już odchorował swoje, zaczęły się kolejne problemy. Chociażby takie, że zawsze padał ofiarą reszty swojego rodzeństwa, a ojciec… Cóż, specjalnie się tym nie przejmował. Ot, wyznawał zasadę “Przetrwają najsilniejsi” i koniec tematu. Jedynym oparciem w okresie dzieciństwa była dla niego matka.
Bardzo, ale to bardzo się na niej opierał przez młode lata swojego życia. Była dla niego jedyną, bliską osobą, na której mógł polegać… Zżył się z nią bardziej niż reszta braci, którzy głównie patrzyli na ojca i wojsko. Nic dziwnego, że już wtedy Johannes dostał wstrętu przed wszelkimi wojskowymi.
Ale w pewnym momencie… Stała się tragedia. Pewnego dnia, jego matkę w drodze powrotnej z zakupów potrącił samochód. Zginęła na miejscu.
Młody Johaś bardzo przeżył śmierć matki. Miał wtedy dziewięć lat i stracił tak naprawdę jedyną, bliską mu osobę. Przez kilkanaście dni siedział odizolowany od reszty, wypłakując się w poduszkę… Otworzył się w pewnym stopniu dopiero wtedy, kiedy zainterweniował jego ojciec, który w krótkich żołnierskich słowach powiedział mu, że ma się wziąć w garść. O dziwo, zadziałało to na młodego Johannesa, który poprzysiągł sobie jedno…. Przywróci matce życie.
Johaś od bardzo młodych lat widział różnorakie pokazy alchemików i przeczytał parę książek o samej istocie alchemii, za których czytanie ganiła go reszta rodzeństwa. No bo jak to ten frajer czyta jakieś książeczki zamiast bawić się z nimi w wojnę?
W wielu tych książkach był wspomniany obiekt w postaci kamienia filozoficznego. Mistycznego kamienia, który według legend miał mieć niesamowite właściwiości. W tym… Przywracania życia.
Nic dziwnego, że następne lata minęły Johannesowi na studiowaniu tajemnic alchemii i poszukiwaniu metod stworzenia legendarnego obiektu. Często praktykował też w tajemnicy przed rodzeństwem transmutację, bo ci po prostu nie rozumieli młodego Johasia i bał się, że go za to będą dręczyć. Udało mu się to nawet utrzymać w tajemnicy przed ojcem, przynajmniej teoretycznie…
Minęły dwa lata. Starzejący się ojciec coraz częściej przebywał w domu, aż w końcu oddelegowali go do pracy biurowej, przez co Johannes miał mniej i mniej czasu na szukanie metody stworzenia kamienia… Jednakże, pewnego dnia w pewnej książce zdobytej… Niepewnymi środkami natrafił na metodę wskrzeszenia istoty ludzkiej. Długo nie myśląc, poczekał na odpowiedni dzień i w nocy, w tajemnicy przed wszystkimi, ruszył na cmentarz by wykopać zwłoki matki. Jednakże, zastała go tam niespodzianka.
Miast nikogo, nad grobem matki stał ojciec, najwyraźniej czekający na chłopca… Ale Johannes wyczuł wtedy, że coś jest nie tak. Jego ojciec nie był taki jak zwykle - surowy i zimny. Wyglądał bardziej na… Przejętego i zasmuconego.
Ruszyli razem z powrotem do domu, gdzie ojciec zaprosił go do siebie na rozmowę. Była to rozmowa, która odmieniła Johannesa na zawsze.
Ojciec podzielił się z nim jego odczuciami na temat tego wszystkiego. Powiedział mu, że obserwował jego poczynania, aczkolwiek pozwalał mu na szukanie kamienia i zgłębianie wiedzy. Pozwalał mu na to, bo widział, że nareszcie czymś się zajął miast rozpaczania i zamierzał go powstrzymać tuż przed aktem wskrzeszenia… Później, opisał mu pewną, znaną historię. Historię pewnych dwóch braci, którzy też próbowali wskrzesić swoją matkę i jak się to skończyło… Na koniec, wstrząśniętemu Johannesowi polecił kontynuować badania, albowiem nawet jeżeli nie wskrzesi matki, to przynajmniej - w mniemaniu ojca - da mu to motywację do życia. Sam wykład zakończył słowami: “Ludzie to świnie, możesz polegać tylko na sobie. Pamiętaj o tym.”
Ta rozmowa wywróciła poglądy młodzieńca do góry nogami. Na początku nie był on zbytnio przekonany do słów ojca, ale widząc dzień po dniu kolejne akty przestępstw na ulicach, ludzkiego chamstwa oraz zbrodni, opisywanych na długie strony w gazetach, krętactw i wszelkich innych przykładów zła, zaczął nabierać coraz większej pogardy dla ludzkości.
Zarazem, pogarda ta napędzała go by dowiedzieć się czemu tak jest. Zaczął chłonąć wiedzę na temat filozofii, alchemii, historii, etc. etc. Jego poglądy zaczęły coraz bardziej się radykalizować w kierunku mizantropii, aż doszły do etapu obecnego, kiedy uznaje całą ludzkość za ścierwo, powtarzające te same błędy i przebywające w błędnym kole autodestrukcji. Wzrastało przy tym jego ego, jako widzącego te przemiany i “Próbującego” je zatrzymać. W praktyce było z tym różnie.
Jednakże, sielanki swobodnej nauki musiało stać się zadość. Ojciec w końcu postanowił wysłać syna do szkoły i - co nie powinno zaskakiwać - posłał go do szkoły wojskowej. Zaskakuje natomiast fakt do jakiej, bo… Była to szkoła wojsk pancernych.
Na początku zadziwiony i lekko przestraszony decyzją ojca Johannes szybko zaczął rozumieć wybór tegoż. Szybko pojął, że ten chciał go odizolować od reszty rodzeństwa, która poszła do szkoły piechoty. Poza tym, dzięki pewnym “Kontaktom” udało mu się uzyskać dostęp do paru książek alchemicznych, które były normalnie dla Johannesa niedostępne. A poza tym, szybko się sam koncept broni pancernej Johannesowi spodobał. Masywne, opancerzone i posiadające niezwykłą siłę ognia maszyny, plujące ogniem z dział i karabinów maszynowych. Współczesne tarany pola bitwy, posiadające niezwykłą moc i potrafiące zmieniać losy bitew. Johaś zaczął szanować ojca, którego tak bardzo kiedyś nienawidził.
Oczywiście wykorzystywał fakt, że program szkolenia pancernego nie był jeszcze tak bardzo skomplikowany - w końcu to całkiem nowa broń i trzeba jeszcze takowy opracować na podstawie doświadczeń bitewnych - i wolny czas wykorzystywał na studiowanie alchemii.
W pewnym momencie, pod koniec nauki, znalazł w końcu swoją “Alchemiczną Niszę”. Coś, w czym się specjalizował. Manipulacja powietrzem. Zarówno jego składem, jak i ruchem oraz prędkością… Było to coś, czego jeszcze tak zasadniczo nie widział.
Po długiej praktyce, zarówno pancernej jak i alchemicznej, ukończył szkołę wojsk pancernych i, poznawszy wielu nowych, pomocnych ludzi, miał już wylądować w wojsku, jednakże podjął się egzaminu na państwowego alchemika. Po pozytywnym wyniku egzaminu pisemnego oraz testu psychicznego - skrzętnie udało mu się zamaskować jego mizantropię - przyszedł czas na egzamin praktyczny.
A na nim udało mu się oszołomić wszystkich kilkukrotnie zmieniając skład powietrza, tworząc wpierw mgłę, potem obłok trującego dymu, który zepchnął następnie w górę, aż na końcu na wybuchowy gaz, który podpalił rzuconą do góry zapalniczką, wywołując efektowny, aczkolwiek kontrolowany wybuch.
W końcu dostał słynny zegarek i dostęp do danych alchemicznych, do których nikt inny dostępu nie ma… Ale po co to wszystko? Najprawdopodobniej wszystkie odpowiedzi siedzą w głowie Johannesa, za jego fałszywym uśmiechem i aroganckim spojrzeniem.
Umiejętność specjalna:
Alchemia wiatru, powietrza. Wydaje się to błahostką, aczkolwiek jest ona śmiertelnie niebezpieczna. Za pomocą kręgów transmutacyjnych na jego rękawiczkach potrafi on zmieniać skład powietrza, nadawać mu pęd lub też zmieniać kierunek tegoż pędu… Od prostego, małego wiaterku, aż po ostre cięcie, potrafiące kruszyć mury.
Bardziej zadziwia jego umiejętność zmiany składu powietrza, która potrafi być bardzo niebezpieczna. Może on bowiem, rysując kręgi transmutacyjne na odpowiednim materiale lub za pomocą samych składników dostępnych w powietrzu, zmieniać skład tegoż. Od zwykłej mgły, po trującą chmurę wyżerającą wnętrzności i skórę oraz wybuchową mieszankę o odpowiednich proporcjach, której wystarczy iskra do zapłonu - i co za tym idzie - eksplozji.
Jednakże, to nie jest koniec tego, co chce się nauczyć Johannes. Chce on na tyle rozwinąć swoje zdolności alchemiczne, by mógł manipulować… Pogodą. Tak, pogodą, a przynajmniej tworzyć mikropogodę. Błyskawice, deszcz, kwaśny deszcz, chmury… A także tornada i huragany. Wie jednak, że wymaga to wiele lat pracy, które jest gotów poświęcić na to.

Umiejętności:

Posługiwanie się pistoletami - Może zabrzmi to dziwnie, ale nauka w szkole pancernej uczy też dobrego posługiwania się bronią palną. W tym wypadku - pistoletem i wersją maszynową tegoż. Wszelka inna broń jest za duża by móc się zmieścić do czołgu, którego wnętrze jest raczej ciasne i nie ma co upychać tutaj arsenału, którego i tak się nie będzie używać. W związku z tym, szkolenie ograniczono do tychże broni.

Dowódca czołgu - Posiada szerokie wiadomości na temat wszelkich czołgów produkowanych w Amestris i ogólnych podstawach broni pancernej. Jako iż szkolenie przygotowuje w razie czego do zastąpienia członka załogi przez dowódcę, Johannes został wszechstronnie przeszkolony w jeździe czołgiem, strzelaniu z niego, posługiwaniu się radiostacją oraz, co najważniejsze, dowodzeniu całą załogą pojazdu. Jeżeli będzie taka potrzeba, potrafi też pomóc w jego naprawie lub samemu takie naprawy wykonać. W końcu nie bez powodu miał najlepszy wynik w szkole pancernej!

Żelazna psychika - Ze względu na trzymanie maski wesołego czołgisty-alchemika oraz ogólne przeżycia w przeszłości, trudno jest złamać psychicznie Johannesa. Ma on wolę życia, której nie można tak po prostu zniszczyć. Będzie walczył, jeżeli zajdzie taka potrzeba, do końca. Zarówno jeżeli chodzi o walkę fizyczną, jak i psychiczną. Idealnym przykładem są tutaj tortury. Tak, w prawdzie można mu połamać łapy, nogi, powyrywać paznokcie i tak dalej, ale jak nie będzie chciał czegoś powiedzieć, to wam nie powie i basta.

Słabości:

Wytrzymałość fizyczna - Dużym problemem Johannesa od wczesnych lat jego życia było jego zdrowie, które czasami ma się lepiej, a czasami gorzej… Ogółem Johaś nigdy nie grzeszył tężyzną fizyczną, tak też gdyby został przydzielony do, załóżmy, piechoty, zamordowali by go tam treningami fizycznymi. Stąd też nic dziwnego, że prowadzi raczej siedzący lub leżący tryb życia.

Wstydliwy krasomówca - Od dłuższego czasu Johannes ma pewną niemiłą przypadłość w postaci mówienia jak najmniej o sobie i częstego kłamania, chociażby w błahostkach. Na przykład, jak już się wymusi na nim powiedzenie gdzie on mieszka, to trzeba będzie się upewnić parokrotnie i posądzić go tyle razy o zrobienie w bambuko by w końcu wyznał prawdziwe miejsce zamieszkania… Albo po prostu się zniecierpliwi i powie swoiste “Odwal się”, tylko w bardziej wyrafinowany sposób.

Nałogowy Palacz - W szkole wojsk pancernych zaczął palić papierosy i… No cóż, już tak mu zostało. Wypala paczkę dziennie, przez co niektórzy dziwią się, że mu jeszcze płuca nie wysiadły. On sam do tych ludzi należy.

Arogancki mizantrop - Nie cierpi ludzi. Zresztą, to mało powiedziane, że ich nie cierpi… Sam się uważa za “Ubermenscha” wśród tej zgrai niedorajdów, którzy dalej brną w tym błędnym kole mordowania się nawzajem i tak dalej… Nic dziwnego więc, że nawet jak utrzymuje swoją maskę wesołka, to w jego oczach da się zauważyć tą pogardę, tą wyższość to… Po prostu fakt, że uważa się za lepszego od wszystkich wokół. Czasami też, jak ktoś go wyjątkowo wkurza lub irytuje albo po prostu ma zły dzień, zdarza mu się wybuchnąć i zaczyna obrażać ludzi. I z reguły kończy się to źle.

Ekwipunek:
- Pistolet 9 mm w kaburze z zapasowym magazynkiem
- Rękawiczki skórzane z wyhaftowanymi kręgami transmutacyjnymi i bez nich
- Zegarek Państwowego Alchemika
- Zwykle jakaś książka traktująca o alchemii
- Kreda do rysowania kręgów transmutacyjnych, dwie sztuki
- Rzeczy osobiste w stylu portfela, dokumentów, etc.
- W podróży zabiera więcej rzeczy, w tym i swój pistolet maszynowy dla bezpieczeństwa

Pozostałe informacje:
- Od jego reguły nienawiści wobec ludzi istnieje parę wyjątków, których uznaje za jeszcze nawracalnych na właściwą drogę. O dziwo, są to głównie osoby, z którymi przebywał w szkole wojsk pancernych.
- Lubi też wizytować swoją starą szkołę i jednostki pancerne, gdzie czasami zdarza mu się czołgiem pojeździć, co lubi robić.
- Jego mieszkanie jest tak naprawdę zawalone książkami, częściami mechanicznymi i innymi śmieciami.
- Dlaczego częściami mechanicznymi? Bo w wolnym czasie robi też czołg.
- Tak, będzie nim jeździł po ulicy i puszczał “They see me rollin’, they hatin’”. Bo może.
- Lubi muzykę, w szczególności ludową i klasyczną.
- Praktycznie tylko wszelaką twórczość ludzkości uznaje za jej plus. Reszta to dno.
- Może nienawidzi ludzi, ale za to... Uwielbia piesełki. Sam nawet jednego ma!
- I nienawidzi też śniegu, zimy... Po prostu... Nie.
- No i omnimegagigantocofaczotron.


Ostatnio zmieniony przez Johannes Wolfberg dnia Sob Wrz 24, 2016 1:42 pm, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry Go down
Aleksiej Woronin
LISI ALCHEMIK




Liczba postów : 171
Join date : 11/08/2016
Motto : I want nothing anymore but simplicity, quiet, murmurs and order.

Johannes Wolfberg Empty
PisanieTemat: Re: Johannes Wolfberg   Johannes Wolfberg Icon_minitimePon Wrz 19, 2016 12:26 am

Omg, to o czołgu na końcu. <3 Akcept, bo inaczej nie może być. Dwa posty alchemii, raz!
Powrót do góry Go down
 
Johannes Wolfberg
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Magnum Opus - Fullmetal alchemist pbf :: Kartoteka :: Zaakceptowane-
Skocz do: