Wykupiwszy bilet do East City, Garrett przez większość podróży siedział w swojej kabinie, czytając, nadrabiając nieprzespane od jakiegoś czasu noce albo ćwicząc zdolności manualne poprzez zabawę nożami. Ćwiczeń nad alchemią nie miał jak przeprowadzić - nie miał materiałów, a i nie chciał wytransmutować w ścianie pociągu wielkiej dziury. Co prawda nie był ani świadkiem, ani uczestnikiem takiego zdarzenia, ale był świadom, że istnieje taka możliwość. Oczywiście zakładając, że ktoś jest na tyle szalony, żeby rysować okrąg transmutacyjny na ścianie pędzącego pociągu.
Wreszcie dotarł do East City. Dzięki Bogu. Akurat kiedy się ubierał, pociąg zatrzymywał się na dworcu. Garrett omal nie poleciał na okno. Zarzucił na ramiona płaszcz, schował noże na miejsce, potem chwycił za uchwyt walizki i wyszedł na zewnątrz. Wziął wdech w miarę świeżego powietrza. Rozejrzał się wokoło w poszukiwaniu swego mentora. Powinien tutaj być.
- Panie Wolfberg? Sir? - zawołał, ale odpowiedzi nie otrzymał. - Pewnie pali na zewnątrz. Albo jestem wcześniej. Albo on się spóźni. - dodał potem ciszej, głośno myśląc.
Wciągnął znów powietrze, a następnie wyszedł na zewnątrz.
zt